wtorek, 23 września 2014

I do.

Splotę ze sobą spocone dłonie i ścisnę je tak mocno, że odpłynie z nich krew. Uspokoję się kilkoma głębokimi oddechami. Przymknę powieki i zmówię modlitwę, ostatnią samotną. Niezgrabnie wysiądę z czarnego auta ostrożnie stawiając kroki na nierównym chodniku. Pokonam kilka schodów ciągnąc za sobą ciężar śnieżnobiałego trenu. Organy zabrzmią najpiękniejszą z melodii. Marsz Mendelsona dosięgnie moich uszu i siłą woli powstrzymam łzy piekące pod powiekami. W mojej głowie zatańczy huragan, motyle rozfruną się po całej długości podbrzusza i pęknę, wybuchnę płaczem, a serce urośnie do rozmiarów arbuza. Obcasy białych pantofli echem rozniosą się po wnętrzu kościoła i wszystkie oczy skierują się na mnie. Ale ja nie zaszczycę ich nawet jednym, przelotnym spojrzeniem, będę zbyt zajęta błękitnymi tęczówkami z brązową plamką , które rozszerzą się w zachwycie. Wargi, które poznały każdy centymetr mojego ciała bezgłośnie wyszeptają, że jestem cudem, aniołem, ucieleśnieniem ideału. I właśnie tym wargom, tym tęczówkom i dłoniom, które zamknęły mój cały świat, przyrzeknę miłość, na dobre i na złe, w zdrowiu, w chorobie. Przed Bogiem i przed ludźmi, którzy nas kochają.

***

Od zawsze wiedziałam jak będzie wyglądać suknia moich marzeń. Miała być długa, biała i prosta, maksymalnie skromna. Skręcało mnie na myśl o różyczkach, diamencikach, cekinach i kryształkach. Dziś przeglądam katalogi, oferty i kolekcje i łzy cisną mi się do oczu, tyle piękna naraz! Zakochałam się w tiulu, koronce, nawet tandetnych zdobieniach. W trenach długich na dwa metry, rozpiętości godnej orlich skrzydeł i odcieniach beżu, o których nie miałam pojęcia. Mózg mi paruje, ot co !
















A takie cudo zamówię na pewno:



niedziela, 14 września 2014

Kochany.


chciałabym . cholernie chciałabym móc wierzyć . zapomnieć o wszystkim co się kiedykolwiek stało i zrobić to co ty potrafiłeś zrobić dla mnie . zapomnieć o przeszłości . popełniamy błędy bo przecież do życia nie dostaje się instrukcji . wybaczanie jest jednak doemną silnych . a ja jestem słaba . zbyt słaba by zapomnieć i żyć jakby nic się nie stało . zbyt słaba by zamykając oczy myśleć o czymkolwiek innym . choć mijają miesiące to TE wspomnienia nie blakną chociaż niczego nie chciałabym bardziej . mimo to walczę. chcę walczyć bo rozumiem , nie, nie rozumiem , ale chcę wierzyć w każde słowo , chcę nareszcie przestać się bać . dla ciebie . dla niej . dla siebie . potrzebuję cię . potrzebuję twojego wzroku , dotyku , obecności . potrzebuję tego uczucia że mogę rozpłakać się na środku ulicy a ty przytulisz mnie z całej siły i zabierzesz na lody . potrzebuję tej niezrozumiałej zależności , że im jest mnie więcej tym mocniej mnie kochasz . poczucia że w za dużej piżamie , zapuchniętymi oczami i włosami w nieładzie dla ciebie jestem najpiękniejsza a moje czoło staje się automatem do przyjmowania całusów . chcę nadal czuć że noszę pod sercem małą cząstkę ciebie która pokaże nam miłość jakiej jeszcze nie znamy . chcę patrzeć jak podnosisz ją po raz pierwszy i nadal słuchać że kochasz nas najbardziej na świecie . chcę pewnego dnia stanąć przed ołtarzem w białej sukience , albo i w dresie - chcę przysięgać przed Bogiem i wszystkimi ludźmi na których nam zależy że jestem twoja . że każdy centymetr mojego ciała , serca i duszy należą tylko do ciebie . bo nie można mieć nikogo na własność tak długo jak druga osoba nie zapragnie nam się oddać . a ja oddałam ci się w całości . znasz moje myśli . ja znam twoje . chcę żeby to trwało i nigdy się nie skończyło bo choć potrafię bez ciebie oddychać to powietrze przesiąknięte zapachem twojej miłości smakuje o wiele lepiej . nie chcę by wszystko było proste . chcę by było wspólne . chcę przechodzić przez każde ' piekło ' ściskając twoją dłoń i scałowywać łzy z twoich policzków . uwierzmy . tą ślepą wiarą dzieci jaką uwierzyliśmy 14 października 2009 roku . to było jak bajka . a ja nie znam bajek bez szczęśliwego zakończenia . nie pozwolę by nasza była pierwszą jaką poznam . jesteś mój . ja jestem twoja . pokażmy światu środkowy palec i śmiejąc się w głos całujmy na środku ulicy krzycząc jak piękne jest życie . bo jest . wystarczy że spojrzę w twoje oczy i takim właśnie się staje . szara egzystencja rozpromienia się kolorami tęczy . kolorami naszej milości . kocham cię . bezgranicznie i bezwarunkowo . < 3


piątek, 12 września 2014

SZAFA GABRYSI - JESIEŃ/ZIMA :)

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że owszem, wiem, że jestem zakupoholiczką, zdałam sobie z tego sprawę przygotowując wczoraj zdjęcia do postu, moje dwuletnie dziecko ma więcej ubrań niż niejeden dorosły ( dzisiejszy post to nawet nie połowa zawartości jej szafy). Ale czy nie jest to najmilszy z nałogów? Nie piję, nie palę, to chociaż z zakupami poszaleję! :) Zaczynamy : 

1 . Buty - ciepłe pluszowe kapcie na nadchodzące chłodne wieczory(których Gabi i tak nie założy, bo 3/4 życia spędza biegając na boso,cóż.. ) , kozaczki, trampki, adidaski (chłopięce,ale przeurocze ! ) i nasze ukochane w kwiatki ze wstążkami zamiast sznurówek.



2 . Czapki i szaliki - z tym był problem,bo Gabcia jest 'hartowana' od samego początku i takie wynalazki jak czapka, czy szalik służą nam tylko w naprawdę zimne dni, a co za tym idzie Gabi nie jest do nich przyzwyczajona, po prostu. Na szczęście pomysł noszenia na głowie czarnego kociaka bardzo przypadł jej do gustu więc odetchnęłam z ulgą, uff :)

3. Swetry , sweterki i bluzeczki - ciepłe,wełniane swetry , kilka sztuk bluzek na długi rękaw i bluzy z kapturem zapinane na zamek towaryszą nam tak samo jak i w zeszłym sezonie, bo sprawdzają się świetnie .




4. Spodnie - jeśli chodzi o spodnie jestem bardzo wybredna. Nie lubię typowo 'jeansowych' spodni,bo wydają mi się ciężkie i najzwyczajniej niewygodne, dlatego stawiam na jegginsy, czy miękki jeans, którego na szczęście w sklepach jest teraz pod dostatkiem. Na co dzień stawiamy jednak na legginsy, żeby małe Gabrysiowe baleroniki miały jak najwięcej swobody, drażnią mnie strasznie dzieci biegające po domu w jeansach, czy innym badziewiu, byle tylko ładnie wyglądały na zdjęciach (szczególnie jeśli rodzice w tym czasie posuwają w wygodnych dresikach) .





 Jak widać u nas kociaki to w tym sezonie podstawa ! :)


5. Sukienki & spódniczki- zimno zimnem, ale czasem okoliczności wymagają czegoś bardziej eleganckiego niż legginsy z głową kota, dlatego zwiewne spódniczki i przepiękne princesski to u nas nieodłączny element garderoby, szczególnie odkąd Gabrysia postanawia zostać księżniczką średnio cztery razy dziennie, a widziałyście kiedyś księżniczkę bez sukni? No właśnie :)






6 . Kurtki - no i tutaj pojawia mi się refleksja, że Gabi ma dokładnie tak samo z kurtkami jak i ja. Ma ich za dużo, mimo to niewystarczająco. Oh,te baby! Parka z h&m, płaszczyk jeszcze z zeszłego roku i kilka innych kurteczek. 







7. Ale nie czarujmy się, mieszkamy w końcu w Irlandii więc nie ważne ile pięknych ciuchów wyczaruję dla Słodyczki, skończy się na tym, że większość czasu i tak przechodzi w naszym zestawie numer jeden: deszczówka , kalosze i parasol z uszami ! :)



środa, 10 września 2014

kobiecość w 158 centymetrach .



Jestem matką , córką , starszą siostrą ,narzeczoną , panią domu . Ale przede wszystkim , jestem kobietą . Dziś wiem to już na pewno , choć jeszcze tak niedawno to słowo mnie peszyło , wydawało się zbyt wielkie , zbyt mocne , nie moje . Droga była ( i nadal jest ! ) długa , trudna , ciężka , pełna pomyłek , złych wyborów i przeszkód , ktore zbyt często sama stwarzałam . Definicja kobiecości ? Nie istnieje , po prostu . Kobietą się jest albo nie , koniec kropka . Kobiecoś to przede wszystkim stan umysłu , ot co . Jak ja sama postrzegałam kobiecość ? Widziałam ją w idealnym ciele , lśniących włosach , paznokciach dłuższych niż szkolna linijka i dekolcie kończącym się przy pempku , a czasem nawet i wcale . Myślałam , że to oczy wpatrzonych we mnie mężczyzn , zazdrość kobiet i podziw świata wyzwolą ze mnie kobietę. Gówno prawda . Przeglądałam się w spojrzeniach innych ludzi , porównywałam z każdą osobą , którą minęłam na ulicy , a wieczorami wystawałam przed lustrem analizując swoje ciało centymetr po centymetrze z taką dokładnością , że mogłabym wykonać na sobie operację z zamkniętymi oczami . I płakałam , oj ile ja płakałam ! Bo byłam zbyt gruba i zbyt niska , bo twarz miałam zbyt okrągłą , a cycki za małe , nie mówiąc o tyłku spłaszczonym jak żelazkiem . Narzekałam dosłownie na WSZYSTKO . Idąc za radą kolorowych magazynów pytałam samą siebie , co w sobie kocham i co jest we mnie pięknego . Nic . Zupełnie nic . Byłam zabawna , całkiem sprytna i inteligentna , ale co z tego ? Co z tego , skoro włosy ściskałam w ciasny warkocz, tak bardzo ich nienawidziłam , paznokcie gryzłam niemal do krwi i straszyłam bladością nóg , której nie powstydziłby się albinos ? Z twarzą nie mogłam nic zrobić , jest jaka jest , trudno . Ale chuda , oj będę chuda , wszyscy jeszcze zobaczą ! I byłam . Byłam 50 kilogramowym workiem na kości z przekrwionymi oczami i jednym bananem dziennie ciążącym na żołądku , mimo to wciąż widziałam siebie jako wieloryba z nadmiarem tłuszczu wszędzie , nawet na łokciach . Czy sama pchałam się w szpony anoreksji ? Nie wiem , możliwe . Co mnie uratowało ? Siedemnaście kilogramów do przodu w dziewięć miesięcy . Urodziłam najpiękniejszy trzykilogramowy cud i puknęłam się w głowę . Najzwyczajniej . Jej usta zaciskały się na mojej piersi , włosy plątały się po całej purpurowej od wysiłku twarzy , a ja po raz pierwszy poczułam się kobietą w każdym tego słowa znaczeniu , choć wyglądałam jak kupka nieszczęścia (a byłam najszczęśliwsza ) . Dzień po dniu uczyłam się samej siebie od nowa odnajdując własną kobiecość we wszystkim , czego dotknęłam . Nie wciskałam już ludziom cycków pod sam nos , by dostrzegli jaka jestem seksowna , nie pilnowałam się ,by ponętnie wydymać wargi i śmiać się perliście z żartów , które nigdy mnie nie śmieszyły . W dresie , z wysokim kokiem na czubku głowy i szczotką w dłoni emanowałam kobiecością , która zdawała się rozpychać ściany , wyważać drzwi , przesuwać meble . Zakochałam się w zwiewnych sukienkach , luźnych koszulach i szerokich biodrach . Zakochałam się w kobiecości w każdym wydaniu . Dziś staję przed lustrem , bez makijażu , w niewyjściowej fryzurze , zupełnie naga i uśmiecham się do swojego odbicia . Niczego nie chcę w sobie zmieniać . Zrozumiałam też jak niewiele wspólnego kobiecość ma z fizycznością . Moja kobiecość to ciepły uśmiech , otwarte ramiona i bajki na dobranoc ciągnące się w nieskończoność . Wszystko , co przeczyło mojemu poglądowi na kobiecość dziś jest wszystkim, co kobietą mnie uczyniło .